Wiedeń. Wracamy do domu.
Zmęczeni? bardzo. Szczęśliwi? Jeszcze bardziej. Głodni? Jak wilki!.
Zatrzymujemy się w lokalu o tamniczej azjatyckiej nazwie.
Płacisz za talerz i wybierasz co chcesz spośród kilkunastu dań azjatyckich. Ilość dokładek nieorganiczona.
Ja, która fanką chińskiej kuchni nie jestem, zajadałam wszystko z apetytem.
Wsiadamy w pociąg do Warszawy.